czwartek, 5 listopada 2015

Wielki Marsz - Richard Bachman (Stephen King)


Niedawno miałam okazję znów przeczytać książkę Kinga, pisaną pod pseudonimem. Tym razem jesteśmy świadkami wydarzenia zwanego Wielkim Marszem. Podobnie jak Uciekinier, jest to rozrywka fundowana mieszkańcom Stanów, w której główną atrakcją jest śmierć jej uczestników. Jest organizowany co roku i zgłaszają się do niego młodzi chłopcy. Oprócz 100 członków marszu, jest jeszcze wielu rezerwowych. Chętnych nie brakuje, jednak dopiero gdy nie ma już drogi odwrotu, w większości uświadamiają sobie w pełni, czym to się skończy dla 99 z nich.

 
W tej właśnie chwili jesteśmy zajęci umieraniem.
 W czasie marszu poznajemy bliżej niektórych jego uczestników oraz ich historię, jednak na końcu i tak każdy zostaje tylko numerkiem i nazwiskiem na liście ofiar. Głównym bohaterem jest Ray Garraty, młodzieniec, który zostawił w domu swoją matkę i dziewczynę. Czy będzie miał okazję jeszcze się z nimi zobaczyć?
Liczę palce u nóg (...). To bajeczne towarzystwo, bo zawsze wychodzi na to, że jest ich tyle samo.
Książka budzi we mnie mieszane uczucia. Jest w niej dużo śmierci, przemyśleń Garraty'ego, chwilami nawet zabawne momenty, wywołujące uśmiech na twarzy. Zakończenie zaś jest otwarte i przyznam szczerze, że sama mam wątpliwości, co do tego, jak zakończyła się ta książka (choć mam kilka teorii). Autor zostawia nam miejsce na przemyślenia. Niemniej jednak serdecznie polecam wszystkim.



♦♦♦♦♦♦♦

Autor: Stephen King jako Richard Bachman
Tytuł: Wielki Marsz  (Oryg. The Long Walk)
Rok pierwszego wydania: 1979
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 244
Moja ocena: 6+/7

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi niezmiernie miło, jeśli podzielisz się swoją myślą, jeśli już tu trafiłeś :)